Park linowy Rudnica
Nie musisz jechać daleko, aby poczuć adrenalinę!
| | Pośród drzew, w sąsiedztwie rzeki Dobrzycy, na nierównym terenie, w miejscu zwanym Rudnica niedaleko wsi Kłębowiec znajdziemy obiekt, na którym zafundujemy sobie wyjątkowy zażynek. Tyrolki, mosty trzylinowe, most birmański, skok indiański i Tarzana, zjazd na trapezie, złośliwe linki, węzełki, oponki, pięć tras, przy różnych poziomach trudności to coś, co czeka na Was żeby poddać Waszą cierpliwość i wytrzymałość na ciężką próbę.
Umiejętność balansowania z precyzją i lekkością linoskoczka.
Długofalowe zachowanie czujności.
„Nie było takiego miejsca gdzie z całą rodziną można pojechać, ciekawie spędzić czas, zdrowo, aktywnie, inaczej niż do tej pory, stąd pomysł się wziął.” – mówi nam właściciel Parku Marcin Koniecko. W Polsce istnieje kilkanaście parków linowych, stanowiących atrakcję zarówno dla dzieci |
i dorosłych, grup zorganizowanych, jak i indywidualnych turystów, ale ten jest na tyle wyjątkowy, że jego fragment, nad którym zjeżdżamy zawieszony jest nad rzeką! A pod nami kajakarze płynący szlakiem kajakowym i obserwujący nasze zmagania na linach. Taki element wzbudza w wielu zaskoczenie i odrobinę niepewności, ale i mnóstwo adrenaliny. Pierwsze parki linowe wywodzą się z Francji. Ale szybko zdobyły wielką popularność.
„Ten park jest jednym z największych w Polsce, ma 56 przeszkód, łączna liczba tras to 1052m. Jest pięć tras. Wszystko jest tak dla 8 latka do 100 latka, wcale nie trzeba być wytrenowanym.” – | | | |
opowiada Marcin Koniecko. Bezpieczne, sprawdzone trasy, przeszkolenie oraz wiedza instruktorów pomogą pokonać trasy zawieszone wśród koron drzew. Do bezpiecznego przejścia trasy, należy ubrać się w specjalną uprząż z lonżami, karabińczykami i bloczkiem. Założyć na głowę kask oraz przejść obowiązkowe krótkie szkolenie w zakresie posługiwania się tym sprzętem u instruktora parku. Instruktor poinformuje jak się zapinamy, przepinamy, jak się zachowujemy na wysokości. A wszystko to dla naszego bezpieczeństwa. Dla chętnych na wyposażeniu parku za niewielką opłatą poza uprzężami są rękawiczki pomagające trzymać lepiej liny.
„Tak na wszystkie trasy średnio jak widać po klientach, godzinkę, półtorej, spokojnie trzeba zarezerwować na przejście tych tras. Plus do tego wiadomo wcześniej czas trzeba poświęcić na to żeby taką osobę ubrać w uprząż, zrobić szkolenie, formalności, deklaracje trzeba wypełnić, podpisać, warunki uczestnictwa. Dwie godzinki trzeba spokojnie zarezerwować.” – wyjaśnia Damian Szczepaniak, instruktor parku linowego w Rudnicy.
Długie i szybkie zjazdy tyrolskie.
Bezpieczeństwo zakąszone strachem.
Do wybrania jest pięć tras, ale w cenie biletu, gdzie młodzież i dorośli płacą 30zł, a dzieci do 13 roku życia 25zł można przejść cały park. Możliwość jest również wykupienia biletów rodzinnych w cenie 60zł. Jeśli ktoś czuje, że potrzeba jest mu pomoc w przejściu może za dodatkową opłatą w wysokości 30zł mieć asystę w postaci instruktora na całej trasie.
Trasy jakie możemy przejść są oznaczone kolorami. Trasa zielona oznaczona jako łatwa ma długość 127m. Jest jedną z najłatwiejszych i najkrótszych etapów do pokonania w parku. Na tej trasie również uczymy się jak poruszać się po linach (nie mylić ze szkoleniem z instruktorem, do tego jest osobny fragment). Jest to dobra rozgrzewka przed kolejnymi etapami. Trasa rozciąga się wzdłuż skarpy na niewielkiej wysokości. Dlatego tu też powstaje dużo zdjęć robionych przez bliskich oglądających z dołu. Zaczyna się ścianką wspinaczkową, a kończy przejściem po linie pomiędzy pionowymi belkami. Znajduje się na niej 17 przeszkód, które wydadzą się nam na początku trudne, ale naprawdę są łatwe w przejściu.
Trasa różowa tzw. zjazdowa o długości łącznej 200m może być kontynuowana nie schodząc z zielonej. Ale można ją przejść również bez przechodzenia wcześniejszej. Na tej trasie będziemy zjeżdżać na tyrolce nad rzeką Dobrzycą. Trasa niektórym wydaje się straszna i ciężka, ale po pierwszej próbie bardzo się podoba i wiele klientów z chęcią pojeździłoby tylko na tej trasie. Po przejechaniu tej trasy wracamy na teren parku gdzie kierujemy się na kolejną trasę.
Trasa niebieska jest trasą 174 metrową średnią. Zaczyna się 85 metrową tyrolką, gdzie na końcu lądujemy na platformie zawieszonej na drzewie. Ta trasa jest umieszczona na wyższej wysokości i wymaga większego wkładu fizycznego. Są miejsca podobne na trasie zielonej. Na tych 14 przeszkodach, jakie nam proponuje niewielu kończy swoje przygody, ale Ci bardziej głodni przygód zdecydowanie wybierają się na kolejną ostatnią, ale i już trudniejszą trasę.
Trasa czerwona, trudna o długości 276 metrów. Przychodzą tu Ci, którzy mają jeszcze mało emocji. Są tu niespodzianki, na których wielu się zaskoczy, że trzeba będzie odwiedzić jeszcze trochę siłownię lub po prostu trenować na parku. Rzecz wymaga rozsądku i szacunku w trakcie, ale także jest to doskonałe urozmaicenie zwykłych treningów. Tu bliscy mogą nas obserwować z dołu jak poddajemy się kolejnym przeszkodom. Zrobią też ciekawe zdjęcia, z których będziecie śmiali się po zejściu na dół.
Trasa czarna, wysoko umieszczona, bo aż od 5 do 13 m nad ziemią, założona została w styczniu 2009. Najdłuższy zjazd tyrolski w parku (90 m), przejazd na deskorolce na wysokości 11 m, aluminiowa drabinka, po której wchodzimy zabezpieczeni do urządzenia samohamownego, działającego na podobnej zasadzie co pasy bezpieczeństwa w samochodzie to całkiem nowe przeszkody, które musimy przejść.
Po pierwszej wizycie stwierdzicie, że pewnie tam wrócicie, ale jednak dobrze czuć grunt pod stopami.
Autor \ źródło: Serwis UrokiPojezierza.pl